16.03.2014

Chapter 1: New Beginning


    Słowem wyjaśnienia co do prologu... Może i był trochę niezrozumiały na pierwszy rzut, ale z biegiem akcji zrozumiecie o co dokładnie chodzi i jakie są relacje pomiędzy Evie oraz Harrym. Mówiłam, że druga część będzie barwniejsza. Poza tym, prolog nie jest po prostu częścią/rozdziałem, lecz jest fragmentem poprzedzającym wydarzenia! :) Wybaczcie za błędy, nie mam sił teraz poprawiać.

~***~
SOUNDTRACK
''Smells like roses to me
Two young lovers at sea.''


        Czułam się niesamowicie sięgając po walizkę, która właśnie zbliżała się do mnie na taśmie.
        Znajdowałam się na lotnisku i to nawet dokładnie na tym samym na który dwa miesiące temu przyleciałam do Louisa i również dokładnie na tym samym z którego odlatywałam miesiąc temu. Tym razem jednak okoliczności były inne, bo to mój Harry miał mnie odebrać.
        Od czasu mojego wyjazdu z Londynu załatwiłam wszystkie ważne sprawy w swoim drugim rodzinnym kraju - bo uważałam, że mam dwa. Sprzedałam dom, zabrałam ze sobą rudego kota, pożegnałam się ze znajomymi i zapewniłam swoją mamę, że będę odwiedzać ją kiedy tylko będę mogła. Zrobiłam wszystko by w końcu poczuć, że moje życie idzie w najlepszym kierunku, dodatkowo obok osoby, która naprawdę wiele dla mnie znaczy.
        Kiedy zabrałam już ze sobą bagaże i położyłam je na wózku, który zaczęłam pchać w stronę automatycznych drzwi wiodących mnie prosto do mojego ukochanego, wciągnęłam mocno powietrze do płuc i bardzo powoli je wypuściłam. Na moje policzki wlał się rumieniec, a tętno przyśpieszyło z podniecenia. W końcu nie widziałam go cały miesiąc i bardzo za nim tęskniłam.
       Przekraczając próg drzwi, wychodząc prosto na tłum ludzi napierających na barierki i czekających na swoich bliskich czy znajomych, poczułam mieszankę emocji strachu i zaskoczenia. Przeglądając szybko ludzkie twarze, które były przede mną, nigdzie nie wdziałam tej cudownej pary zielonych oczu i zniewalającego uśmiechu. Nie było go ani przede mną, ani za ludźmi, ani prawdopodobnie nie było go w ogóle na lotnisku. Nie czekał, nie było go, nie przyjechał mnie przywitać, a przecież jeszcze niedawno rozmawialiśmy widząc swoje osoby przez kamery internetowe ciesząc się ze spotkania.
        Do moich uszu zaczęły dochodzić z powrotem dźwięki, które mnie otaczały. Z pośród nich zlokalizowałam dobrze znany mi głos, który wykrzykiwał moje imię. Uniosłam głowę i spojrzałam w stronę Louisa, który był niesamowicie blady i uśmiechał się w lekko przygaszony sposób.
        Moje serce zabiło wielokrotnie mocniej niż wcześniej.
        Podeszłam do chłopaka i bez słowa go przytuliłam. Nie przypominało to mojego pierwszego przyjazdu do chłopaków. Tym razem nie towarzyszyły nam wielkie emocje, nieokiełznana radość, chociaż chłopak cały czas próbował utrzymywać mnie w przekonaniu, że wszystko jest w porządku. Powinien był wiedzieć, że przecież nie przyjaźnie się z nim od dziś. Obydwoje potrafimy czytać z siebie jak z ksiąg.
 - Lou, tak bardzo się cieszę, że cię widzę. - wydukałam mimo wszystko pełna radości.
 - Ja też, mała.
 - A gdzie Harry? Miał mnie odebrać. - zapytałam niepewnie. Lou przetarł ręką włosy tuż przy karku i chwycił walizki kierując się do wyjścia.
 - Chodź. Pogadamy w domu.
 - Louis, powiedz mi, czy z nim wszystko w porządku? Powiedz, bo jeśli on...
 - Nie, jest cały, Evie. - uciął szybko, a potem uśmiechnął się do mnie promiennie próbując załagodzić sytuację.
~*~
        Wchodząc do domu poczułam się od razu jak u siebie. Znajome kąty dodały mi trochę otuchy, lecz wciąż umierałam z pragnienia znalezienia się w objęciach bruneta. Wodząc oczami nie widziałam go nigdzie.
 - Evie, ależ się stęskniłem! - krzyknął Zayn unosząc mnie w powietrze jednocześnie zamykając w uścisku.
 - Oj, ja też tęskniłam.
 - Super, że już jesteś. - uśmiechnęłam się mimo woli kiedy w końcu postawił mnie na ziemi i figlarnie uniósł lewą brew do góry zadziornie unosząc kącik swoich ust.
 - Witaj ponownie. - usłyszałam Liama, który również mnie przytulił, lecz spokojnie. Nagle ktoś oderwał mnie od niego i zaczął kręcić mną w powietrzu.
 - Niall, postaw mnie proszę! - zaśmiałam się, a on wykonał moją prośbę.
 - Nic sie nie zmieniłaś. - potargał mnie za policzki blondyn.
 - Bo minął tylko miesiąc, głąbie. - Liam lekko postukał mu po głowie zamkniętą pięścią.
        Uśmiechnęłam się przyjaźnie i po raz kolejny rozglądnęłam po pokoju.
 - Powiecie mi w końcu gdzie jest Hazza? - zapytałam z impetem, a moi towarzysze ucichli uciekając spojrzeniami w sufit, podłogę i ściany.
        W mojej głowie zaczęły kłębić się najgorsze myśli. Chyba nie chcą powiedzieć mi, że on nie żyje i że na dzień dobry możemy odwiedzić jego grób? Spokojnie, przecież istnieje też taka możliwość, że właśnie przygotowuje dla mnie jakąś specjalną niespodziankę z powodu mojego przyjazdu.
 - Evie. - zaczął Lou stając obok mnie, a wnętrzności w moim żołądku zrobiły pełny obrót. - Usiądź proszę.
         Tak też zrobiłam. Mój przyjaciel wziął krzesło i dostawił je zaraz na przeciwko mnie usadawiając się na nim. Przetarł dłońmi przez swoje uda aż do kolan. Zayn znajdował się tuż obok mnie, a Niall z Liamem, który nieznośnie tupał nogami, jeszcze bardziej po bokach.
 - On... - zaczął Lou. - Nie wiem jak mam to powiedzieć. Tylko spokojnie, dobrze?
          Rozwarłam suche już usta i ledwo zauważalnie pokiwałam głową wciąż wpatrując się w jego oczy, które pod naciskiem mojego spojrzenia spuścił na chwilę ukrywając w swoich dłoniach. W jednej sekundzie powrócił utwierdzając swoje spojrzenie w moim.
 - Harry miał wypadek.
          Słysząc te trzy słowa poczułam jak ktoś młotem uderza w moją klatkę piersiową nie raz, nie dwa, lecz co najmniej dziesięć. Mój oddech tak bardzo stał się płytki, że nie byłam w stanie nabrać powietrza do płuc. Ręce zaczęły niemiłosiernie drętwieć, a w głowie pojawiła się czarna pustka, która wlała się na moje pole widzenia, a ciało odmówiło posłuszeństwa.
~*~
 - Evie, proszę cię, słyszysz mnie? Obudź się, Evie. - usłyszałam nad sobą głos.
 - Może wezwać lekarza?
 - Idź, wezwij naszego.
          Trochę niezgrabnie i nieudolnie pochwyciłam rękę osoby będącej najbliżej mnie.
 - Nie trzeba.
 - Nie słuchaj jej, wezwij go. - rozkazał Liam, a Niall automatycznie podniósł się z miejsca.
 - Jak się czujesz? - zapytał Louis jednocześnie zatrzymując ręką w pozycji leżącej. Głowę miałam na jego kolanach.
           Nagle przypomniałam sobie dlaczego straciłam przytomność. Usłyszałam najgorszą rzecz w życiu, której nigdy się nie spodziewałam. Nagle z czegoś co miało być tak piękne zamieniło się w koszmar, który cały czas dudnił w moich uszach rozrywając czaszkę na małe kawałeczki.
 - Czy on... żyje? - zapytałam łamiącym się głosem.
 - Boże, oczywiście, że tak. - odparł Lou tonem pełnym zmartwienia. - Ale nie przejmuj się tym teraz, odpocznij.
 - Nie przejmuj się? Kiedy do cholery chciałeś mi o tym powiedzieć? W ogóle, kiedy WY chcieliście o tym mnie łaskawie powiadomić? - poczułam jak narasta we mnie poczucie agresji, a mój oddech momentalnie przyśpieszył.
 - Nie chcieliśmy mówić ci tego przez telefon ani komputer. - zaczął Zayn.
 - Lekarz już jedzie. - Niall wszedł do pokoju uważnie mi się przyglądając.
 - Mówiłam, że nie chce żadnego lekarza. Dlaczego wy podejmujecie za mnie wszystkie decyzje? - przetwarzałam w głowie milion myśli na sekundę. - I gdzie on jest?
 - Evie... - zaczął Liam.
 - Pytam się, do cholery, gdzie on jest? Chce go zobaczyć. - próbowałam wstać z kolan przyjaciela.
 - Spokojnie.
 - PUŚĆ MNIE! - zaczęłam się szamotać, a Lou automatycznie przytulił mnie leżącą na jego kolanach. 
        Momentalnie poczułam potrzebę drugiej osoby totalnie zamieniając agresję w bezradność. Po moich policzkach zaczęły cieknąć słone łzy, a ręce spoczęły w mocnym uścisku na plecach Louisa.
 - Chodźcie, zostawmy ich. - usłyszałam szept Nialla i chwilę potem zostałam w salonie sama z przyjacielem.
 - Przepraszam cię, Evie, tak bardzo cię przepraszam. - wyszeptał równie emocjonalnie obolały jak i ja. - Wiedziałem, że będziesz cierpieć. Chciałem być przy tobie w takiej chwili. - lekko odsunął się ode mnie odklejając mokre włosy z mojej twarzy i delikatnie ją głaskając. - Damy sobie rady. Powiedz mi, jak się czujesz?
 - Potwornie. Powiedz mi gdzie on jest? - wyszeptałam wciąż przez łzy ściekające po mojej twarzy.
        Usłyszałam jak Lou przełyka ślinę nie wiedząc dokładnie jak wytłumaczyć mi zaistniałą sytuację.
 - Jak wspomniałem, Harry miał wypadek. Jechał swoim samochodem i jakiś totalny debil spowodował sporą kolizje, wliczając w nią Harrego. Wciąż musi wypoczywać, lecz szczerze powiedziawszy twierdzi, że nigdy lepiej się nie czuł. - odpowiedział z lekką ironii w głosie. - Wszystko z nim dobrze, poza tym, że... Evie, on ma amnezję. Nie pamięta.... sporej większości rzeczy.
 - Wliczając w to mnie. - odparłam jakbym opowiadała jakiś żart, wciąż mając nadzieję, że to wszystko jakimś cudem mi się śni.
 - Tak. Próbowaliśmy przywrócić mu te wspomnienia, ale on potrzebuje czasu. Lekarze twierdzą, że jest spora szansa, że on wszystko sobie przypomni. - przyjaciel zaczął mi tłumaczyć.
 - Ja... Nie wiem.. Rozumiem, że mi nie powiedzieliście, ale to było cholernie nie sprawiedliwe. - zaczęłam ponownie czuć jak łzy napływając mi na policzki. - Nie było mnie przy nim! I gdzie on jest? Dowiem się w końcu?
 - Wyszedł gdzieś. Mówiłem, że będziemy mieć gościa...
 - Gościa. - wypowiedziałam te słowa z niedowierzaniem.
 - Przykro mi. Sam prawdę powiedziawszy ledwo to znoszę, chociaż jeśli chodzi o zespół to pamięta o wiele więcej w porównaniu do innych rzeczy. Wciąż próbuje wszystkiego uczyć się od nowa.
        Nagle dopadło mnie uczucie pustki. Nic nie było dla mnie bardziej lub mniej ważne. Chciałam podświadomie odciąć cię od tego całego pochrzanionego świata i udawać, że to tylko jakaś chora historyjka wymyślona w mojej głowie. Jeśli nie mógł być to sen to mogłam wmówić sobie, że to zupełnie coś innego.
 - Właśnie teraz, kiedy miałam sobie wszystko jeszcze raz ułożyć...
        Poczułam jak na moją twarz spada kropla. Przekręciłam głowę spoglądając na twarz Louisa, którego oczy szkliły się z sekundy na sekundę.
        Delikatnie uniosłam się na rękach i przytuliłam go, a on oddał uścisk. Wtedy również usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
 - Lekarz przyszedł. - szepnął Louis ocierając łzy ze swoich i moich oczu.
~*~
        Otworzyłam delikatnie oczy czując jak promienie słoneczne otulają moją skórę. Był już ranek, następny dzień.
        Podczas wczorajszej wizyty doktora, na którego uparli się panowie tego domu, zasnęłam niczym dziecko. Dostałam od niego tabletkę na uspokojenie, coś na sen, która podziałała wczoraj na mnie od razu. Podziałała aż tak, że dzisiaj już od samego przebudzenia czułam się tragicznie. Nie dość, że zaczęły dochodzić do mnie wydarzenia wczorajszego wieczoru, to jeszcze głowa niemiłosiernie bolała mnie od płaczu. Chciałam dalej udawać niczego nieświadomą i zakopać się pod kołdrą. Tyle, że to i tak by nic nie pomogło, a z pewnością nie zmieniło by to rzeczywistości, która podle mnie podduszała swoimi mackami przypominając o sobie.
        Chciałam bardzo go zobaczyć, ale czułam niepokój. Co mam mu powiedzieć kiedy spojrzy mi w oczy? Może przypomni sobie cokolwiek? To wszystko i tak w dalszym ciągu brzmiało dla mnie tak irracjonalnie, że prawdopodobnie zachowywałabym się zupełnie normalnie. Jak zawsze, jak wcześniej kiedy był obok mnie.
         Zsunęłam włosy, które opadły mi na twarz kiedy przewróciłam swoją sylwetkę na plecy. Powoli usiadłam na łóżku czując pulsujący ból w skroniach. Usiadłam na brzegu łóżka. Obok niego ułożone były moje kapcie, które Louis pewnie wyciągnął z mojej walizki. Kochany, próbował sprawić bym się lepiej poczuła. Na stoliku leżała szklanka wody z tabletką na ból głowy, którą od razu łyknęłam bez zastanowienia.
         W domu panowała zupełna cisza. Przez chwilę zdawało mi się tylko, że ktoś przemknął korytarzem uprzednio zatrzymując się na sekundę pod moimi drzwiami.
         Niedbale, wciąż z szargającymi mną emocjami, chwyciłam za zwykły czarny top bez rękawów, dżinsy, czystą bieliznę i związałam włosy w wysoki kucyk. Potrzebowałam wziąć prysznic, szybko.
          Otwierając drzwi na korytarz czułam jak moje serce przyśpiesza. Nie wiedziałam kogo spotkam. Z jednej strony coś szargało mną aby wybiec na dół i niech się dzieje co chce, byle by zobaczyć jego uśmiech, poczuć jego dotyk i wtulić się w ramiona. Druga strona podpowiadała mi zupełnie inaczej.
           Drzwi lekko zaskrzypiały, a ja poczułam się jak przyłapana na jakimś wielkim przestępstwie. Zamknęłam je za sobą i skierowałam się w stronę schodów. Chwyciłam za poręcz i najsubtelniej, najciszej jak mogłam zaczęłam schodzić na dół.
            W salonie zobaczyłam Liama z laptopem na kolanach. Oprócz niego był tam tez Louis, którego zauważyłam dopiero po chwili. Chyba nie spał za wiele tej nocy.
 - Cześć. - powiedziałam szybko wydając z siebie więcej chrypy niż swojego normalnego głosu. Obydwoje jak na komendę spojrzeli na mnie.
 - Obudziłaś się. Jak się czujesz? - spytał Lou i od razu do mnie podszedł łapiąc moje dłonie w swoje.
 - Bywało lepiej. - uśmiechnęłam się resztkami sił.
 - Bałem się, że nie będziesz chciała z nami rozmawiać. Ze mną. - przytulił mnie do siebie i zastygł w bezruchu. Spojrzałam na Liama, który również uśmiechnął się do mnie.
 - Szczerze mówiąc mam ochotę tylko i wyłącznie wrócić do łóżka. - szepnęłam odrywając się od objęć chłopaka.
 - Rozumiem.
 - Może wyjaśnisz mi teraz kilka rzeczy?
 - Oczywiście. - szybko przytaknął i łapiąc mnie za rękę wprowadził do kuchni. - Siadaj. Kawy, herbaty?
 - Herbatę. Bez cukru.
      Odparłam siadając przy małym stoliku.
      Przyłożyłam ręce do oczu przecierając je leniwie. Pod opuszkami palców poczułam worki pod oczami, które oczywiście wynikały z mojego zmęczenia tym wszystkim co dzieje się dookoła mnie.
       Louis nalał wodę do czajnika i usiadł tuż obok mnie.
 - Wrócił?
 - Nie, ale nie martw się, on tak ma od.. tego czasu. Przyjdzie, dopiero jest dwunasta. - odpowiedział prawie jednym tchem na moje pytanie.
 - Czy on wie o mnie? Że jest ktoś taki jak Evie i przyjeżdża do was? - dukałam mrugając oczami. Mój wzrok ciągle był lekko przymglony.
 - Tak i nie. To znaczy... Wie kim jesteś. - utkwił we mnie głęboko swoje spojrzenie.
 - To znaczy co wie?
 - Że już ty byłaś, widział wasze rozmowy, twoje zdjęcia. Opowiedziałem mu o tobie. Powiedziałem też, że właściwie byliście w związku. Że zabrało mu to trochę czasu aby ponownie się otworzyć i komuś zaufać. Powiedziałem, że znalazł w tobie przyjaciółkę i łączyła was wspaniała więź.
 - Nie musisz ubierać tego w ładne słowa. Po prostu chcę wiedzieć czy on rozumie, że czekam tu na niego. - spuściłam wzrok, a woda zaczęła się gotować.
         Chłopak wstał, a po chwili wrócił na miejsce stawiając przed nami dwa kubki świeżo zaparzonej herbaty.
 - Evie. - chwycił moją dłoń i uniósł moją twarz za podbródek. - Trochę się zmienił, ale to ciągle ten sam Harry. Współpracuje, ciągle ma dobre serce, stara się sobie wszystko poukładać. Musimy zrozumieć, że jest zagubiony. Wyobrażasz sobie stracić tak wiele wspomnień?
 - Nie. - szepnęłam. - Przepraszam, wam też musi być ciężko, a ja biedna odstawiam tu cyrki.
 - O czym ty mówisz? - na jego twarzy zobaczyłam malujące się zaskoczenie i niezrozumienie. - Nam WSZYSTKIM nie jest łatwo i WSZYSCY mamy prawo do własnych reakcji. Nikt nie spodziewał się, że komukolwiek z nas kiedykolwiek coś takiego się przydarzy. Grunt, żebyśmy się nie poddawali, dobrze?
 - Cieszę się, że przy mnie jesteś. - uśmiechnęłam się do niego najżyczliwiej jak mogłam.


2 komentarze:

  1. Boże to jest boskie!!!!! Nie wiem co powiedzieć :D Szkoda mi Evie :( Dlaczego Harry nie wraca?? Nie mogę doczekać się następnego rozdziału :) Życzę weny :) <3

    OdpowiedzUsuń
  2. W koncu nadrabiam! WOW!
    Swietnie ci to wychodzi, wiesz? Od zawsze wiedzialam ze masz talent, ale teraz dziewczyno przesadzilas. Jestes za dobra :D A fabula robi sie ciekawa i tak naprawde mam ochote jak najszybciej zakonczyc ten komentarz by moc czytac dalej! :*
    Tak, uwielbiam Cie <3

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Layout by Yassmine