25.03.2014

Chapter 2


     Kasia Kotiuk - Dziękuję ci za komentarze! Miło mi, że ci się podoba :) A ty masz może jakiegoś bloga?
     Proszę was o chociaż 5 komentarzy. Po ich dodaniu pojawi się nowa część. Dzięki.


~***~
"Najbardziej odczujesz brak jakiejś osoby,
 kiedy będziesz siedział obok niej i będziesz wiedział, 
że ona nigdy nie będzie twoja."

        Dobiegał już wieczór.
     Nie mogłam dłużej wytrzymać i pomimo zakazów chłopaków na opuszczenie przeze mnie ich domu, zrobiłam to. Nikt nie chciał mnie puścić samej dlatego postanowiłam postawić ich przed faktem dokonanym. Spodziewałam się telefonu kiedy któryś z nich zobaczy moją notatkę przylepioną do lodówki w kuchni.
      Powoli wszystko zaczynało do mnie docierać. Do mojej świadomości przedzierał się fakt, iż Harry nie będzie w stanie rozpoznać mojej twarzy kiedy mnie ujrzy. Ciążyła na mnie jedynie myśl, jakże dla mnie trudna do przyjęcia, że pewnie podejdzie i z tym swoim anielskim uśmiechem poda mi dłoń aby się przedstawić. Oczywiście cieszę się, że jest cały i zdrowy, ale czułam jednocześnie jak moje serce zaciska się niemiłosiernie mocno ze smutku.
      Przez cały czas nie opuszczało mnie wrażenie, że moje nogi niosły mnie dalej i dalej, wciągając w głąb ulic Londynu, przysparzając mnie o kolejne nieznośne pytania, na które nie znałam odpowiedzi.
      Miałam kilka nieodebranych połączeń od Steve'a. Nie kontaktowałam się jeszcze z nim od przyjazdu, więc zgaduję, że któryś z chłopaków musiał dać mu znać co się wczoraj stało. Postanowiłam iść do jego mieszkania i może jego dzikie poczucie humoru znów będzie zdolne poprawić mi stanowczo podupadły humor.
      Lekko drżącą ręką nacisnęłam na przycisk przywołujący windę. Chłopak mieszkał bowiem na dziewiątym piętrze. Spojrzałam jeszcze na telefon w celu sprawdzenia czy ktoś już próbował się ze mną kontaktować. Ciągle nikt.
      Usłyszałam piknięcie oznajmiające mi, że winda zjechała w dół. Uniosłam głowę widząc jak drzwi otwierają się przede mną i zapraszają do małego pomieszczenia. Wsiadłam. Jechać nie musiałam długo, bo po kilku sekundach znów ściana przede mną zaczęła się rozsuwać abym mogła wyjść na korytarz.
      Ponownie uniosłam głowę z nad telefonu i zrobiłam mały krok w przód, który momentalnie cofnęłam. Osobnik przede mną uśmiechnął się ciepło i mimo okularów przeciwsłonecznych, czapki i postawionego kołnierza zasłaniającego linię żuchwy, poznałam go momentalnie.
      Poczułam jak moje serce pęka na milion kawałeczków. W tej chwili idealnie znane mi już uczucie tęsknoty uderzyło ze zdwojoną siłą. Oczy przybrały jeszcze większy rozmiar niż moneta pięciu złotych, usta od szybkiego oddechu momentalnie wyschły, ręce zacisnęły się w pięści, a moje ciało stało sztywne, zupełnie niezdolne do ruchu.
     W końcu stał przede mną w całej okazałości. Na policzku chłopaka szybko wyłapałam zadrapanie, pewnie po wypadku. Zobaczyłam Harrego, który wciąż się do mnie uśmiechał i czekał aż wyjdę z windy, o czym zupełnie zapomniałam. Zdawał się zupełnie nie wiedzieć kim jestem. Żadnych przebłysków, skojarzeń, wydawało się, że był święcie przekonany, iż nigdy w całym swoim życiu nie widział mnie na oczy.
 - Nie chciałbym pośpieszać, ale wysiadasz? - zapytał grzecznie, lekko seksownym tonem, łapiąc zamykające się drzwi windy.
      Jego głos. Tak bardzo chciałam go przytulić, rzucić się w jego silne ramiona i przyłożyć usta do jego szyji.
 - T-tak, przepraszam. - wydukałam łamiącym się tonem. Złapałam za kant swojej kurtki i patrząc w ziemię wyminęłam go ledwo wyczuwalnie ocierając się o jego rękę.
      Z niesamowicie silną tęsknotą wypisaną w moich oczach obróciłam się ostatni raz by spojrzeć jak drzwi zamykają się i Hazza odjeżdża w dół, w zupełnie innym kierunku niż idę ja.
      Poczułam jak łzy spływają mi po policzku bardziej swobodnie, jednocześnie było ich więcej i napływały w jeszcze bardziej natarczywy sposób.
      Pociągając nosem ruszyłam szybko przez korytarz. Skręciłam w prawo i znalazłam drzwi do apartamentu. Zapukałam. Raz, a potem drugi, a kiedy miałam zapukać jeszcze raz ktoś otworzył przede mną drzwi.
 - Już... - zaczął Steve otwierając przede mną drzwi i urwał spoglądając na moją zapłakaną twarz i nieporadne zachowanie. - Evie, kochana... - zdawał się wiedzieć o co mi chodziło. - Wejdź, nie stój tu. Eric!
 - Tak? - spytał wchodząc do salonu. - O rany.
 - Zrób nam coś ciepłego do picia. - oznajmił Steve i obejmując mnie ramieniem zamknął za nami drzwi. Skierował mnie ku kanapie, na której posłusznie usiadłam.
 - Rozumiem, że go widziałaś, maleńka. Dlatego płaczesz? - powiedział najspokojniejszym tonem świata, podał chusteczkę, jednocześnie wycierając moje łzy ciągle spływające po policzkach.
 - Tak, widziałam...
     Usłyszałam tylko cisze, a później kolejno głośne westchnięcie i ugięcie kanapy pod ciężarem chłopaka, który przyciągnął mnie ku sobie zamykając w żelaznym uścisku.
     Powoli przestałam płakać.
 - I mówisz, że w ogóle cię nie rozpoznał? Nic, a nic?
 - Zupełnie. Stałam tak tam jak jakaś sierota, wiesz? Zupełnie nie miał pojęcia kim jestem. - wydukałam sama w to nie dowierzając.
 - Musisz dać mu czas. - powiedział ciepło Eric masując mnie ręką po plecach, próbując dodać otuchy.
 - Wiem, ale myślałam, że mimo wszystko jak go w końcu zobaczę.. Myślałam, że będzie łatwiej i trochę inaczej. Nie przypadkowo w windzie przy rozchodzeniu się w innych kierunkach. To jest ironia losu, co? - zakpiłam upijając łyk kakaa.
 - Chcesz zostać dzisiaj u nas na noc? Na pewno jesteś już zmęczona. - zapytał Steve.
 - Nie, wrócę do domu. I tak nie ucieknę od tych wszystkich niedorzecznych sytuacji. No, ale dziękuję za propozycje. - uśmiechnęłam się ciepło. - W zasadzie przyszłam jeszcze po coś.
 - Tak? - zapytał wpatrując się w moje oczy i się uśmiechnął. - Pytaj o co chcesz.
 - Czy ta twoja propozycja, abym pracowała w twoim klubie, jest jeszcze aktualna? Potrzebuję znaleźć prace i szybko stanąć na nogi. - wydukałam spodziewając się odmowy.
 - Jasne, kochana. Przecież mówiłem ci, że w moim zespole zawsze znajdzie się miejsce dla ciebie. Cieszę się, że do nas dołączysz. - uśmiechnął się promiennie.
 - Ja też się cieszę. W końcu spędzimy trochę więcej czasu razem. - dodał Eric wywołując na mojej bladej twarzy szczery uśmiech.
***
      Było już ciemno i musiałam wracać do domu. Otrzymałam od Louisa bardzo nieprzyjemny z początku telefon. Miał prawo się denerwować.
 - Dzięki jeszcze raz za podwózkę, Eric. - odpięłam pas.
 - Nie ma za co. Jesteś pewna, że nie chcesz żebym z tobą wszedł?
 - Poradzę sobie. Duża już ze mnie dziewczyna. - uśmiechnęłam się po raz kolejny i wyszłam z samochodu. Wyszukałam w torbie klucze i przekręciłam je w zamku wchodząc do środka.
      Nie spotkałam tam nikogo. Jedyne dźwięki jakie dochodziły z tego pomieszczenia wydobywały się z pudła zwanego telewizorem.
 - Evie. - usłyszałam kiedy przechodziłam koło framugi drzwi prowadzących do kuchni. - Czemu nie posłuchałaś i nie zostałaś? - zapytał mnie Niall.
 - Ileż można siedzieć w jednym miejscu. Poza tym musiałam po tym wszystkim odetchnąć. - powiedziałam podchodząc do blatu i stając do niego tyłem przeniosłam wzrok na zapracowane dłonie blondyna. - Co robisz?
 - Próbuje uczyć się gotować. Właśnie piekę ciasteczka. - odpowiedział uradowany chłopak.
 - Idzie ci całkiem nieźle muszę powiedzieć. Daj znać jak będzie gotowe, chętnie spróbuje. - pokiwałam głową w akcie aprobaty.
 - Powinnaś iść porozmawiać z Lou. Martwił się.
 - Gdzie jest?
 - Na górze u... - urwał Niall.
 -... Harrego? - dokończyłam czując nieprzyjemnie ciążące uczucie w moim brzuchu. - No nic, gdybyś go zobaczył to daj mu znać, że jestem u siebie.
      Weszłam w zakręt i ruszyłam w górę.
       Na korytarzu zobaczyłam Zayna. Jego włosy były w nieładzie, wzrok miał zaspany, a koszula, którą nosił, była zupełnie pomięta. Musiał usnąć dzisiaj, teraz pewnie nie będzie spał w nocy. Znowu.
 - Zayn. - prawie szepnęłam. Nie chciałam żeby usłyszał mnie Lou ani Harry. Nie byłam gotowa znów na niego ot tak wpaść.
 - Wróbelku. - zaśmiał się chrypliwie przecierając oczy. - Co tam?
 - Bywało lepiej, ale jakoś leci. - odparłam, a on uśmiechnął się ciepło.
 - Chodź, zapalimy. - zaprosił mnie gestem ręki do swojego pokoju. Zwinnym ruchem weszłam do środka i usiadłam na łóżku, a chłopak zamknął za nami drzwi i usiadł na podłodze.
 - No to opowiadaj. - powiedział wyciągając paczkę mentolowych papierosów w moją stronę, a zaraz potem odpalił swojego zaciągając się dymem.
 - Ale co? - zapytałam z nutką niewiedzy w głosie.
 - Oj Evie. Co chcesz. - w półmroku, który panował w pokoju wyczułam jego spojrzenie na swojej twarzy.
      Przez chwilę poczułam się jak zahipnotyzowana przez jego czekoladowy kolor tęczówek i to prześwietlające aż do samych kości wrażenie kiedy tak na mnie patrzył.
 - Czyli mam się czuć jak na spowiedzi?
 - Jeśli tego chcesz. - odparł kładąc się na ziemi i wypuszczając kolejny obłoczek dymu ku górze.
 - Zayn, przecież nie będę ci dupy truła.
 - Nie mam nic przeciwko. Przyznaj, że tyłeczek to akurat mam fajny. - poruszał brwiami uśmiechając się do tego. Sama zaśmiałam się pod nosem.
 - Widziałam się dzisiaj z Harrym. - powiedziałam cicho, na co brunet podniósł się z miejsca i klapnął tuż obok mnie, równie bez gracji rozwalając się na łóżku.
 - Chyba nie w domu? Inaczej bym słyszał.
 - Nie. Na korytarzu, szłam do Steve'a.
 - Co? No to nieźle. - prychnął z uśmiechem Malik, po czym popatrzył z moją stronę. - I jak się z tym masz teraz?
 - Jak? Musze ci mówić jak? - równo zgasiliśmy papierosy w popielniczce. - Beznadziejnie. Jeszcze gorzej się czuje mając świadomość, że jesteśmy pod tym samym dachem, a zachowujemy się jakbyśmy się nie znali. O, poczekaj. Przecież on mnie nie zna. - wypowiedziałam to tonem zupełnie niesprawiedliwym, a przecież to nie bruneta wina, że miał wypadek.
 - Wiesz, że zawsze masz Louisa? Że masz mnie? - zapytał mnie obejmując mnie ramieniem i zagarnął bliżej swojej klatki piersiowej, na której ułożyłam głowę i którą objęłam ręką. - Zawsze przychodź, dzwoń, dobijaj się do mnie.
 - Dzięki. Nie zawracam ci naprawdę głowy? - mruknęłam pod nosem.
      Poczułam jak chłopak chwyta mnie drugą ręką za podbródek i unosi go lekko w swoją stronę.
 - Przestań, bo będę musiał cie jakoś ukarać. Nigdy mi nie przeszkadzasz. Dawno powinnaś zauważyć, że jesteś już też i moją perełką w głowie. - odpowiedział nad wyraz troskliwie i kładąc mi swoją dłoń na prawy policzek ucałował mnie w czoło.
      Miałam już wcześniej z Zaynem dobrą wieź, ale nie spodziewałam się z jego strony aż takiego wsparcia. Teraz wiedziałam, że w moim życiu pojawił się ktoś następny, wyjątkowy, który ma zadatki na świetnego przyjaciela. Był przecudownie opiekuńczy, ciepły i jednocześnie przy tym taki stanowczy, że było w nim też coś co zupełnie mnie przyciągało. Może to wina zmęczenia, które mnie dzisiaj dopadło.
      Usłyszałam kroki na korytarzu. Pewnie Louis skończył już rozmawiać z Hazzą.
 - Będę szła. - z grymasem na twarzy musiałam oderwać się od ciepłego ciała mulata. - Idę porozmawiać z Lou. Słyszałam, że się wkurzył jak wyszłam.
 - Ok. Jak będziesz miała problem z zaśnięciem to chętnie cię przywitam. - odparł całkiem poważnie, z subtelnym cwaniackim uśmiechem.
      Uśmiechnęłam się do niego znikając za drzwiami i wkroczyłam na korytarz. Zeszłam ponownie na dół do kuchni napotykając tam Louisa i ciągle pieczącego Nialla.
 - Evie. - skrzywił się współczująco mój przyjaciel. - Jak mogłaś tak po prostu sobie wyjść?
 - Nie możesz mnie trzymać jak w klatce. Przecież nie skocze pod auto ani nie rzucę się z mostu. - odpowiedziałam przytulając go na przywitanie. - Nie martw się, byłam tylko odwiedzić Stevena.
 - Wiem, ale i tak się martwiłem. Wyglądałaś tak blado i na zmęczoną, że.. - westchnął. - Poza tym musimy pogadać. - zaciągnął mnie na kanapę do salonu.
      Przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy i żadne z nas nie wypowiedziało ani jednego słowa. Pokiwałam głową w akcje zapytania, na co Lou otworzył w końcu usta wypuszczając z nich dźwięki.
 - Harry jest w domu.
 - Widziałam go już.
 - Co? Jak to? Przecież nie było cię w domu jak przy... Gdzie? - próbował zadawać pytania i jednocześnie sam sobie na nie odpowiadać, aż w końcu sama mu przerwałam.
 - Koło apartamentu Steve'a. Nie, nie poznał mnie. Uśmiechnął się tylko, a ja stałam i się po prostu patrzyłam. Potem odjechał na dół, a ja poszłam szukać drzwi. - wyrzuciłam jednym tchem i spojrzałam prosto przed siebie. - Żyje, Louis. Jak widzisz już to przetrawiłam.
 - Jesteś strasznie kąśliwa, ale rozumiem. - Lou przegryzł dolną wargę. - Chcesz z nim teraz pogadać?
 - Nie wiem. Chyba nie, ale jednak tak... Co będzie to będzie. - skwitowałam nie mogąc zrozumieć własnej siebie.
 - Rozumiem. Idź się połóż, już prawie pierwsza w nocy. - spojrzał na zegarek. - Ja pogonię jeszcze Nialla, bo zaraz dom zaczadzi od tych spalonych ciasteczek. - wywrócił oczami.
 - Dobranoc. - odpowiedziałam kierując się w stronę swojego pokoju.
 - Dobranoc. Jutro, to znaczy dzisiaj później, coś razem zrobimy!
      Mozolnie kierowałam się w stronę swojego pokoju z trudem po raz kolejny tego dnia pokonując schody. Byłam zmęczona tą dzisiejszą i fizyczną, i emocjonalną gonitwą. Widocznie świat nie miał mi zamiaru pobłażać, bo zobaczyłam jak ze swojego pokoju wychodzi nikt inny jak Harry. Wróciłam wzrokiem na przeciw siebie i przyśpieszając otworzyłam drzwi do swojego pokoju, które z impetem zamknęłam.
      Chyba trochę zbyt mocno, chyba zbyt trochę byłam za wolna.
      Usłyszałam pukanie do drzwi, a wnętrzności zrobiły kilka obrotów w moim ciele przysparzając mnie o mdłości.

9 komentarzy:

  1. Jej boski rozdział... taki spokojny choć się trochę dzieje. Szkoda mi Evie, no ale cóż... później na pewno będzie lepiej :) A co do twojego pytania to niestety nie mam bloga- nie nadaje się do tego. Za to czytam wiele innych blogów i mogę stwierdzić że twój jest naprawdę dobry! Życzę weny i nie mogę doczekać się następnego rozdziału :)

    OdpowiedzUsuń
  2. I to ty chcialas mnie zabijac? Serio? To ja cie ubije, ze to cudo tak szybko sie skonczylo! Kocham twoja tworczosc i twoj cholerny talent, ktorego ja nie mam :D
    Jestem ciekawa czy to na pewno Harry, a jezeli tak to jak przebiegnie ich spotkanie. Po przeczytaniu prologu sadze, ze bedzie ich laczyla relacja seksualna. Cos w tym guscie. Moze w ten sposob Evie bedzie probowala mu przywrocic pamiec? Alez ja jestem ciekawa! -,- Pisz, pisz!
    Zycze weny,
    wierna jak pies tej historii -
    Agusi <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak zwykle swietny / Anna

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestes najlepsza , czekam na nn <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Super czekam na NN

    OdpowiedzUsuń
  6. Zakochalam sie, ale czemu nie piszesz dlaej :((((?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dodam dzisiaj (czwartek) albo w piątek :)

      Usuń
    2. Liv proszę napisz dalszą część:3 nie mogę się doczekać:D

      Usuń

Obserwatorzy

Layout by Yassmine